– Dlaczego? Dlaczego postawiono mnie za parkiem, a nie w środku? Tam, wśród drzew, kwiatów i fontann, spaceruje dużo ludzi. Dzieci puszczają bańki mydlane, a do mnie nikt nie przychodzi – uskarżała się Drewniana Ławeczka.
Stała tuż za ogrodzeniem parku w towarzystwie Metalowego Kosza na Śmieci.
– O, ho ho – wzdychał Kosz. – Masz rację, ktoś nierozmyślnie nas tu zaparkował. Też jestem bezużyteczny, zawsze pusty, a chciałbym służyć Ludziom i Planecie.
Taką pogadankę prowadzili Kosz i Ławeczka każdego dnia. Potem, żeby rozbić nudę, opowiadali zmyślone historie o niebieskiej Bżdżownicy, pomarańczowym Ośmionogu i kłapouchym Ogonochwoście.
Jakoś, zupełnie nieoczekiwanie, na ławeczce usiadł Gość. Był dziwny: nieogolony, przybrudzony, nieładnie pachniał. Miał kilka reklamówek i starą, obdartą walizkę. Z jednej z reklamówek wyjął bułeczkę, zjadł. Popił mlekiem, a karton wyrzucił do Kosza.
– Nareszcie! – ucieszyła się Ławeczka. – Odwiedził nas Człowiek!
– Tak! – krzyknął radośnie Kosz. – I jest dobry, nie zaśmieca Planety, nie rzuca opakowań na trawę. Wreszcie i ja się przydałem!
Człowiek został na Ławeczce do późnego wieczoru. Z walizki wyjął paczuszkę pożółkłych zdjęć. Przyglądał się im uważnie, aż w jego oczach pojawiły się łzy. Ławeczka i Kosz też przyglądali się zdjęciom.
– Zegar, stół z jedzeniem, rowerek, mały chłopiec – nic takiego, a On płacze. Dlaczego? – pytał Kosz.
– Może to jego wspomnienia? Albo marzenia? – zastanawiała się Ławeczka.
– No, marzenia to raczej by nie pożółkły – odpowiedział Kosz.
Człowiek otarł łzy dużą dłonią, schował zdjęcia. Wyjął z walizki śpiwór i rozłożył na Ławeczce.
– Chyba z nami zostanie. Szkoda, że jestem drewniana i będzie mu twardo spać. Gdybym była Poduszkowcem, albo Kołdrowcem!
– Nie jesteś, ale jesteś! Gościnność i Dobroć są najlepszymi – poduszką i kołdrą – pocieszył przyjaciółkę Kosz.
Minęła noc. Człowiek obudził się, złożył śpiwór. Wyjął drugą bułeczkę i kefir. Zabrał się do śniadania, aż na rosnącym nieopodal drzewie usiadła Duża Pierzasta Kaczka.
– Fuj, co za gość! Niedomyty, cuchnący! Wygląda, jak jakiś dziad! Jak możesz gościć takiego – wykwakała do Ławeczki.
– Nie ocenia się Człowieka po ubraniu – stanął w obronie przyjaciółki Kosz. – Koszulę może mieć brudną, ale serce czyste.
Rozmowę tę usłyszała Mała Szara Myszka, która śpieszyła się do biblioteki. W różowej torebeczce miała książkę o serach, którą miała wymienić na lekturę o ziarnach. Zatrzymała się, przyjrzała Człowiekowi. Potem zwróciła się do Kaczki:
– Patrzysz, a nie widzisz. Kwaczesz, a nie wiesz. Poznaję tego Człowieka. Kiedyś mieszkał nieopodal mojej norki. Jego norka była o wiele większa i nazywała się Dom. Pewnego dnia Dom zapłonął. Przyjechali Strażacy, długo gasili ogień. Niestety, nie udało się uratować norki, zwanej Domem.
– A ludzie? Ludzie tam byli? – łamiącym się ze wzruszenia głosem spytał Kosz.
– Byli. Żona i synek. Strażacy ich wyzwolili z płomieni. Ten Człowiek nie mógł jednak uporać się z utratą wszystkiego, na co ciężko pracował. Rodzinę przygarnęli sąsiedzi, a on zaczął często chodzić do sklepu i kupować małe buteleczki z napisem „wódka”. Potem odszedł.
– No właśnie – triumfowała Kaczka. – To znaczy, że jest bezdomnym alkoholikiem!
– Nie – stanowczo zaprzeczyła Myszka. – To znaczy, że jest chorym Człowiekiem bez domu. I że trzeba mu pomóc!
– Ale jak? – jednogłosem zapytali Kosz i Ławeczka.
– Wy już pomogliście. Teraz czas na mnie! – krzyknęła i pobiegła w stronę biblioteki.
Tam długo kartkowała gazety, czytała ogłoszenia.
– Nareszcie! Jest! – ucieszyła się i starannie przepisała treść jednego z nich na małą, różową karteczkę.
„Dla samotnych. Dla zagubionych. Dla ludzi bez domów i marzeń”. I numer telefonu. I adres.
Myszka szybko wróciła do ławeczki i po cichu przymocowała karteczkę do starej walizki.
Człowiek akurat skończył jeść, dopił kefir i wyrzucił opakowanie do Kosza. Spojrzał na walizkę, zauważył karteczkę. Przeczytał i jego twarz się rozjaśniła. Pozbierał reklamówki, wziął do ręki walizkę.
– Dziękuję, Przyjaciele – powiedział. – Idę po marzenia. Spróbuję odzyskać siebie i rodzinę.
I odszedł.
A Mała Szara Myszka mówiła podekscytowana do Ławeczki:
– Jak dobrze, że jesteś Zaparkowana. Z tobą czuł się o wiele lepiej, niż w przeludnionym parku.
– Tak, i miał własne, drewniane łóżko – śmiała się Ławeczka. – I własny metalowy odkurzacz na śmieci, zwany Koszem!
I małego, szarego Przyjaciela, który przywrócił Człowiekowi nadzieję.
A co z kaczką? Zawstydzona, odleciała.